"Hej, Jędrek" jest to seria książek silnie uzależniających, od tego należy zacząć, żeby była jasność, jak człowiek (mały czy duży) po nią sięgnie to już przepadł. Nie można od Jędrkowych przygód się oderwać.
My przepadłyśmy.
Posiadamy trzy części:
"Hej, Jędrek! Przepraszam, czy tu borują?", "Hej, Jędrek! Gdzie moja forsa?", "Hej, Jędrek! Kto tu rządzi?"...i niecierpliwie przebieramy nóżkami aż pojaw się część czwarta.
Bohaterem książkowych przygód jest dziesięcioletni Jędrek, który ma psa, starszą siostrę (Wyjca), której nienawidzi szczerze, a nad tym wszystkim czuwają rodzice (mama policjantka i tata mechanik samochodowy). Dość zwyczajny rodzinny obrazek. Ale to tylko pozory, ponieważ ta zwyczajność zaserwowana jest czytelnikowi w zabawny, inteligentny, pomysłowy, wyścigający, przyjemny, uroczy, zachwycający do utraty tchu sposób.
Zacznę od rzeczy, która jest niespotykana, a jednak bardzo potrzebna aby mały czytelnik zakochał się w książce na dobre. Mowa o połączeniu powieści i komiksu i tym właśnie jest "Hej, Jędrek", takim niezwykle udanym miksem. Obraz przeplata się tekstem, będąc jego integralną częścią. Dzięki temu trzyipółletnia Iga odnajduje się w śledzeniu wątków i przygód, ponieważ ma wsparcie w planszach komiksowych. Myślę że dzięki temu bardziej kocha Jędrka.